Proszenie Boga jest prawdziwą sztuką | Fot. Jills
Czy zastanawiasz się, jak skutecznie prosić Boga o pomoc? Choć wydaje się to proste, wcale takie nie jest. To prawdziwa sztuka, która wymaga zrozumienia wielu istotnych aspektów boskiej natury. Jeśli bowiem modlitwa ma zostać wysłuchana, powinna być właściwie wykonana.
Dla wielu ludzi proszenie Boga wydaje się podstawową funkcją modlitwy. Podoba nam się świadomość, że jest ktoś, do kogo można zwrócić się w potrzebie i w chwili zwątpienia. Szkoda tylko, że często postrzegamy Boga jako istotę odpowiedzialną za to, co się dzieje; jako zarządcę decydującego o wszystkich zdarzeniach (nawet najdrobniejszych).
Traktujemy go trochę jak dyrektora w firmie. To działa w następujący sposób. Kiedy pracownik chce podwyżkę, idzie do dyrektora. Kiedy pracownik chce przeprowadzić jakąś reorganizację w swoim dziale, idzie do dyrektora. Jeśli pracownik chce... czegokolwiek, zwraca się z tym do swojego dyrektora.
Mam dla ciebie przykrą wiadomość. Bóg nie jest twoim szefem. Dobrze by było zawsze o tym pamiętać. To ty jesteś odpowiedzialny za samego siebie. Ty decydujesz i ponosisz konsekwencje swoich decyzji.
Bóg nie jest też dżinem z lampy i nie jest jego rolą spełnianie życzeń. Nie robi magicznych sztuczek czy cudów na zawołanie. Każde marzenie powinieneś spełniać samodzielnie. Ewentualnie przy pomocy innych ludzi. Tak właśnie wygląda ludzkie życie.
Na jednym z angielskojęzycznych forów dyskusyjnych poświęconych duchowości znalazłem kiedyś bardzo ciekawy tekst. W rewelacyjny sposób ukazuje, jakiej roli Bóg nie powinien pełnić w ludzkim życiu.
Prosiłem Boga, by zabrał mój ból.
Bóg powiedział: Nie. Nie jest moim zadaniem zabieranie twojego bólu, lecz twoim, żeby go oddać.Prosiłem Boga, by uleczył moje niepełnosprawne dziecko.
Bóg powiedział: Nie. Jego dusza nie jest chora, a ciało jest tylko tymczasowe.Prosiłem Boga o obdarowanie mnie cierpliwością.
Bóg powiedział: Nie. Cierpliwość powstaje jako konsekwencja cierpienia. Nie można jej dostać, trzeba na nią zapracować.Prosiłem Boga, by dał mi szczęście.
Bóg powiedział: Nie. Daję ci moje błogosławieństwo. Szczęście zależy od ciebie.Prosiłem Boga, aby oszczędził mi cierpienia.
Bóg powiedział: Nie. Cierpienie odciąga cię od ziemskich trosk i zbliża do mnie.Prosiłem Boga, aby mój duch się rozwinął.
Bóg powiedział: Nie. Należy rozwijać się samodzielnie, ale będę rzucał ci kłody pod nogi, by twój rozwój był bardziej intensywny.Prosiłem o wszystkie dobra, które sprawiłyby, że mógłbym cieszyć się życiem.
Bóg powiedział: Nie. Daję ci życie, abyś mógł się cieszyć wszystkimi dobrami.Proszę Boga, by pomógł mi kochać wszystkich tak bardzo, jak on kocha mnie.
Bóg powiedział: Ach, w końcu pojąłeś.[źródło: Questions/A sign of the times]
Jak widać na powyższym przykładzie, proszenie Boga to o wiele bardziej skomplikowana rzecz, niż można by sądzić. Niby wszystko powinno być proste. Chcę czegoś, więc o to proszę i dostaję. Kropka.
W rzeczywistości nie zawsze dostajemy to, czego pragniemy. I wówczas myślimy, że Bóg nie wysłuchał naszej modlitwy. Albo że za coś nas ukarał. Nawet przez chwilę nie zastanowimy się, jak cała sytuacja może wyglądać z jego (Boga) perspektywy.
A może jest właśnie tak, jak w przytoczonym wyżej tekście? Warto się nad tym głębiej zastanowić.
Bardzo często zdarza się, że Bóg jest przez człowieka traktowany jako magiczny środek do osiągania zadowolenia lub jako źródło poczucia bezpieczeństwa. Zwracamy się do niego, ilekroć czegoś potrzebujemy. Czasami nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, kiedy w myślach rzucamy krótką modlitwę.
Student czekający na swoją kolej obrony pracy magisterskiej powtarza w głowie: O Boże, żeby mi się tylko udało. Żeby się tylko udało. Mężczyzna ubiegający się o podwyżkę w pracy, powtarza niczym mantrę: Proszę, żeby mi dali tę podwyżkę. Nawet złodziej podczas rabowania domu, nieświadomie modli się, żeby nie zostać złapanym.
Ciągle o coś prosimy. Ciągle pragniemy dostawać... I nie ma w tym nic złego. Wszak całe życie opiera się na pragnieniach, prawda? Problem pojawia się wówczas, gdy nie umiemy prosić w sposób właściwy.
Istnieje wiele sposobów. Najprostszym i najpowszechniejszym jest modlitwa. W dodatku wiemy, że ma ona ogromną siłę. Z pewnością znasz wiele modlitw i mantr, które mogą okazać się przydatne. Zresztą, możesz samodzielnie ułożyć treść modlitwy. W taki sposób, żeby ci odpowiadała.
Przeczytaj również: Czego nauczyła mnie modlitwa św. Franciszka?
Treść modlitwy powinna być dostosowana do człowieka, ponieważ każdy z nas działa nieco inaczej i charakteryzuje się innymi schematami myślenia. Nie musimy w tym przypadku dostosowywać się do Boga. On zrozumie każdą naszą myśl oraz intencję. Nie ma więc potrzeby stosowania sformalizowanych regułek czy powtarzania mantr.
Prośba do Boga powinna być jak najbardziej spersonalizowana pod kątem osoby proszącej. Jeśli twoja podświadomość bezbłędnie rozpozna przesłanie i znaczenie prośby, wszystko będzie w porządku. To wystarczy.
Modlitwa jest jednak dopiero pierwszym etapem proszenia Boga o pomoc. Po nim następuje drugi – o wiele trudniejszy. Jest nim podjęcie konkretnych działań mających na celu realizację pragnień. Jeśli prosisz o coś Boga, nie siadaj na tyłku w oczekiwaniu rezultatów. W ten sposób dojdziesz tylko do przekonania, że nikt twoich modlitw nie słucha.
Natomiast jeśli zaczniesz działać, prędzej czy później osiągniesz etap realizacji swoich pragnień. Bóg działa za pomocą narzędzi, którymi są twoje własne ręce. Wszystkie rezultaty potrzebują odpowiedniej pracy, by móc zaistnieć. W tym świecie nie ma innej drogi.
Istnieje jeszcze jeden etap proszenia Boga o pomoc, o którym część osób zapomina (a może po prostu nie chce im się pamiętać). Chodzi o wdzięczność.
Serio, to prawda.
Proszenie nie kończy się (a przynajmniej nie powinno) w chwili, gdy nasza prośba zostanie wysłuchana. Kiedy już dostaniesz, o co prosiłeś, powinieneś podziękować. Nie tylko dlatego, że tak nakazuje dobre wychowanie.
Przede wszystkim z powodu wewnętrznych cudów (głównie emocjonalnych), jakie dokonują się w człowieku potrafiącym być wdzięcznym za to, co posiada. Naprawdę warto spróbować. Okazuje się bowiem, że kiedy w sercu człowieka panuje wdzięczność, jego życie staje się niezmiernie bogate.
Autor: Wojciech Zieliński
Spędzam sporo czasu na czytaniu o filozofii i psychologii, choć w rzeczywistości po prostu szukam pretekstu, żeby uniknąć zmywania kubków po kawie.
Zawsze chciałem pisać o rzeczach poruszających mnie osobiście. Największą frajdę mam wtedy, gdy mogę zgłębić jakiś fascynujący temat. Zwłaszcza że trzeba się nieźle napracować, by dojść do czegoś sensownego. A kiedy już dochodzę (tylko bez skojarzeń), chętnie dzielę się tym w Internecie. Z nadzieją, że komuś moje słowa pomogą...
Artur
Myślę, że Bóg przenika wszystko co nas otacza i oczywiście nas samych. Możemy prosić, ale bardziej musimy wierzyć,że otrzymamy to o co prosimy. To niezłomna wiara czyni cuda. Wiara wyrażająca wdzięczność, że to, o co prosimy już się stało. W moim przypadku w sposób niezwykły i cudowny się sprawdza.
Pozdrawiam!
Morfis
Natalia
A ja nie potrafię zrozumieć jak można wierzyć w kogoś, kogo istnienia nigdy nikt nie udowodnił, nie ma żadnych dowodów na to, że on istnieje. Ja na przykład nie potrafię w to uwierzyć, bardziej jestem ku temu, że nie ma takiego Boga jak to opowiada o tym tysiące różnych religii, a jest siła Natury i ewolucjonizm.
Wojciech P. P. Zieliński
@Natalio – ja również nie jestem zwolennikiem wierzeń w różnorodne bóstwa. Niemniej Bóg jest bardzo użytecznym archetypem. Szczególnie w rozważaniach duchowych się przydaje, jako symbol naszych dążeń i mistycznych marzeń. W takich tekstach, jak ten przedstawiony powyżej, powinno się traktować Boga jako postać wykorzystaną do przedstawienia pewnej idei. W tym przypadku chodzi o to, że człowiek powinien być samodzielny i odpowiedzialny za podejmowane decyzje. To człowiek, a nie Bóg, powinien działać na rzecz osiągnięcia swoich celów. Nie możemy przyzwyczajać się, że wszystkie nasze problemy załatwi za nas ktoś inny (Bóg, mistrz, anioł czy chociażby rząd naszego kraju). W takim przypadku nie będziemy potrafili niczego zrobić. Staniemy się bezradni i bezużyteczni.
Natalia
Dziękuję za wytłumaczenie, teraz wszystko stało się dla mnie jasne. Wydaje mi się, że rozumiem o co Ci chodzi i całkiem podoba mi się ten sposób myślenia.
Tadeo
Bardzo trafnie to zostało powiedziane. Bóg nie jest szefem, każdy z nas jest odpowiedzialny za samego siebie. Chcemy coś mienić, to sama modlitwa nie wystarcza, potrzebne jest odpowiednie działanie. Warto zwrócić uwagę, że Bóg nie będzie spełniał naszych zachcianek. Modlitwa ma sens nie wtedy, gdy staramy się zaspokoić naszą próżność, ale gdy staramy się nasze życie wzbogacić o wyższe wartości. Proponuję lekturę dwóch odpowiedzi na pytania dotyczące celu i znaczenia modlitwy duńskiego mistyka Martinusa.
Artur
Nasz umysł zawsze wątpi w to czego nie może "realnie" dotknąć, poznać. Stąd rodzi się zwątpienie również w Boga. Uznaję jednak, że musi istnieć inteligencja która stworzyła tą cudowną otaczającą nas rzeczywistość.
Jeżeli więc jest to jakiegoś rodzaju inteligencja, a nie tylko "bezrozumna" przypadkowa ewolucja, to musi mieć też aspekt osobowy. Myślę że Bóg, jakbyśmy nie chcieli go pojmować, ma zarówno charakter bezosobowy, jak i osobowy. Stąd wynika tyle niezrozumienia odnoszącego się do różnych systemów rozwoju duchowego. Każdy z nich opisuje Boga (rzeczywistość duchową) na swój sposób przykładowo: Zen – bezosobowo, Joga – osobowo. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że każda z nich ma częściowo rację.
Wojciech P. P. Zieliński
@Artur – nie tylko mają rację częściowo, ale całkowicie. Bóg – osobowy/bezosobowy, skończony/nieskończony, miłujący/karzący, dobry/zły – istnieje i nie istnieje jednocześnie. Jeśli natomiast chodzi o nas, ludzi, nie ma to tak naprawdę znaczenia. Kwestia Boga raczej nie zostanie udowodniona ponad wszelką wątpliwość. Przynajmniej nie na tym świecie. Ilekroć słyszę dwóch ludzi kłócących się o Boga, próbuję im uświadomić, że oboje mają rację i mylą się w jednakowym stopniu. Wiem, to brzmi bardzo dziwnie. Sprawa wygląda nieco jak w przypadku kota Schrödingera.
Natalia
Racja. Ja nikomu nie udowodnię, że Bóg nie istnieje i mi nikt nie udowodni, że istnieje. Ale każdy wierzy w coś innego. Ja na przykład nie zakładam, że ewolucja jest bezrozumna, być może przypadkowa, ale to też niesamowite, że powstało życie, tyle pięknych roślin i zwierząt nie wspominając o oceanach, morzach, górach itp. przez przypadek. Jednak wierzę w nią bardziej niż w jakąś religię. Natomiast religia np. chrześcijańska mnie po prostu irytuje, bo jak dla mnie to są zwykłe bajki i Bóg jest aż zanadto osobowy.
Wojciech P. P. Zieliński
@Natalio, mnie też kiedyś chrześcijaństwo bardzo irytowało. Wystarczy posłuchać pierwszego lepszego kazania w niedzielę, zerknąć do Biblii – i już się coś nie zgadza. Jako, że żyjemy w kraju (ponoć) katolickim, takim osobom jak my jest szczególnie trudno. Kiedyś nawet jedna kobieta zerwała ze mną dlatego, bo nie chodzę do kościoła. Jak widać dla pewnych osób religia może być ważniejsza nawet od miłości.
Jakiś czas temu uświadomiłem sobie jednak pewną rzecz: nie jest moją rolą decydować, w co ludzie powinni wierzyć – to ich sprawa. Z tym króciuchnym zdaniem przyszła prawdziwa tolerancja na wierzenia, nawet te niezgodne z moimi przekonaniami. Odtąd staram się nie krytykować nikogo za wiarę, choćby była kompletnie bez sensu.
PS. Życie na naszej planecie jest tak cudowne, że nie ma znaczenia czy stworzył je Bóg czy powstało w inny sposób. Jest zachwycające i to mi wystarczy :)Natalia
Jak zwykle masz rację i jak zwykle mnie przekonałeś :)
Tak, nasza planeta jest piękna, ale niestety doszłam do przekonania,że bez ludzi byłaby piękniejsza...albo bynajmniej bez większości ludzi, którzy tak niszczą naszą piękną planetę. Nie potrafię zrozumieć ludzi, dla których liczą się tylko pieniądze, zabijają piękne zwierzęta, które przez ludzi są zagrożone wyginięciem, na przykład Goryle... no jak można takie piękne, łagodne, wspaniałe i tak bardzo podobne do nas zwierzęta zabijać?! w imię czego? a wycinanie lasów? nie mogę tego pojąć przecież żadne pieniądze, luksusowe domy, samochody i centra handlowe im tego nie zastąpią. Trochę nie na temat, ale nie mogę się z tym pogodzić i martwi mnie to :(
Wojciech P. P. Zieliński
Może i nie na temat, ale masz rację. Również nie mogę zrozumieć ludzkiej głupoty i okrucieństwa. W moim domu rodzinnym mamy psa ze schroniska, nad którym poprzedni właściciel bardzo się znęcał. Nie potrafiłbym tak skrzywdzić istoty żywej. Żyję według zasady: "nie rób drugiemu, co nie jest miłe tobie" i stosuję to również do zwierząt. Nawet owady z domu wolę wynieść niż trzepnąć gazetą (no, z wyjątkiem komarów – ale to już jest wojna ;P).
Czasami myślę, że najlepiej byłoby wyprowadzić się gdzieś daleko na wieś i oderwać się od tego wszystkiego. Może kiedyś...
Natalia
Taaak... na wieś, ale na taką prawdziwą wieś, gdzie ludzie nie wtykali by swoich nosów, z dala od cywilizacji, żyć w zgodzie z naturą, mieć swoje warzywa, owoce, kury, kozy, psy ze schroniska, których nikt nie chce i ludzie wyrządzili im dużo krzywdy. Takie dziwnie mam marzenia :D
A co do owadów to jak mnie zawsze muchy wkurzały to chciałam je gazetą chlasnąć, a ostatnio trafiła się jakaś chorowita mucha, wylądowała mi na stole i leżała na plecach i bzyczała no to ja ją przekładałam na "brzuch" ale ona dalej na plecy i w końcu skonała i już od dobrych kilku dni jej zwłoki leżą na stole... jutro będę musiała je w końcu sprzątnąć :P A przecież mogłam ją zabić jak była taka bezradna...
Amstaff
Bardzo istotne wskazówki. Wezmę to pod uwagę.
Maria
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam duskusję /rozmowę Wojciecha i Natalii i ................dziękuję bardzo. Przede wszystkim TOBIE, Wojtku, -za wiele cennych zdań, interpretacji i wielką kulturę dyskusji.
Wprawdzie przedmiot rozmowy zobowiązuje do takowej, ale różnie to bywa.
selwa
5 zasad takich, 10 owakich. Spisane w skrótowy sposób robią wrażenie infantylne i jak pisze autor tej strony wszystkie nurty religijne zalecają w istocie to samo. Bądź dobry. Przytoczę dowcip żydowski o jednym ze sławnych rabinów, który poproszony o to żeby streścił Torę stojąc na jednej nodze, stanął w pozycji bociana i powiedział " nie czyń drugiemu co tobie niemiło", "a reszta to tylko komentarze" dodał.
Tak więc pobiłem wszystkich rozstrząsaczy bytu numerujących zasady uzyskania oświecenia.
Ja również przebyłem drogę od chrześcijaństwa poprzez inne nurty religijne do buddyzmu i w końcu przyparty do muru przez, któreś z moich pragnień nie do zrealizowania, odrzuciłem i pragnienia i niezliczone książki mówiące "jak żyć" i przestałem pakować się w sprawy przynoszące cierpienie.
Obrzydzenie budzą we mnie fałszywi duchowi nauczyciel jak np nauczyciel (certyfikowany) diamentowej drogi, który na spotkaniu z zainteresowanymi, z ogniem chrześcijańskich inkwizytorów w oczach prawił o błędach chrześcijaństwa, aż zniesmaczony taką nietolerancją "nauczyciela" zwróciłem mu uwagę, że w chrześcijaństwie jest sporo pożytecznych rzeczy. Ów nauczyciel, na innych spotkaniach, z przylepionym do gęby Dalajlamopodobnym uśmiechem pilnował się już aby mówić o rzeczach ważnych w sposób oględny, nie budzący kontrowersji. Dla mnie był po prostu fałszywy.
Bardzo cenię Dalajlamę choć również nabrał irytującej maniery uogólniania i doradzania.
Najlepszym sposobem nauczania jest zaniechanie pouczania. Jeśli osiągniesz spokój kierując się tymi badziewnymi pouczeniami to nie jest to wartościowe. Musisz sam dojść do właściwej ścieżki.
Bardzo cenię Ursulę Le Guin, a sfilmowana książka jej ojca "Ischi ostatni Indianin" jest moją ulubioną pozycją choć strasznie smutną. W jest książkach jest sporo prawd w stylu zen, podanych w sposób, który mnie nie razi. Nie czytaj niczego. Usiądź po prostu i przestań myśleć. Tylko istniej.
Bede zaglądał.
Wojciech P. P. Zieliński
@Selwa, dziękuję za świetny komentarz; cieszę się, że jest na tym blogu więcej miłośników U. K. Le Guin. Książki tej autorki są jednymi z najciekawszych jakie czytałem. Szczerze można polecać każdemu, nawet jeśli nie jest miłośnikiem fantastyki.
Jeśli chodzi o książki uczące prawd życiowych, nauczycieli duchowych i cały ten "duchowy biznes" – nie mam nic przeciwko, dopóki ludzie pozostają tolerancyjni dla cudzych poglądów. Twój przykład, selwa, jest wyśmienity. Wielu ludzi przyzwyczaiło się już tak bardzo do krytykowania chrześcijaństwa, że uważają to za element rozwoju duchowego; że niby oni tacy mądrzy, a chrześcijanie głupi. Myślę, że najpierw powinniśmy spojrzeć na siebie, a dopiero potem możemy zacząć przyglądać się innym. Jedna z mądrości chrześcijańskich brzmi: "Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień". Jakoś tak wszyscy rzucają ochoczo. Nikt niestety nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie ma na świecie "ludzi bez winy".
Artur
Gdy sięgamy do korzeni największych religii oraz do nauk mistyków oraz świętych odnajdujemy jedność duchowego doświadczenia. To co o tym sądzimy, jak to interpretujemy i rozumiemy oddala nas od prawdy. Powstaje zafałszowany obraz rzeczywistości, której nasz umysł nigdy nie pojmie. Gdy przestajemy osądzać, a staramy się bardziej kochać oraz gdy zaczynamy szukać podobieństw opierając się na własnym doświadczeniu duchowym, prawda stopniowo zaczyna nam się objawiać. "Trwając" a nie "stawając się" poznajemy tajemnice Ducha.
Karol
Dyskusje o tym, czy jest, albo jaki jest Bóg, zawsze pozostaną nierozstrzygnięte.
Nic na to nie poradzimy (co nie znaczy, że nie warto dyskutować).
Mnie pomaga założenie: przyjdzie czas, dowiem się, a póki co – szukam dalej.
Dlatego tak cenię neutralne sformułowanie w modlitwie AA: "Bóg, jakkolwiek go pojmujemy".
Zarówno prośba jak i podziękowanie, antropomorfizuje Boga. Ale przecież mamy do tego prawo.
A co o wdzięczności wobec Boga: kto chciałby wciąż obdarowywać niewdzięcznika? Tylko od niemowlęcia nie oczekuje się wdzięczności, ale jeśli chcemy być dojrzali, nie możemy być zachłanni.
Robert
Ciężko jest udowodnić, że Bóg istnieje naprawdę, lecz ja wierzę w Boga i wiem, że istnieje. Moja wiara jest dość stabilna od dziecka i wiem, że swoim dzieciom będę chciał przekazać swoją wiarę.
Agnieszka
Na świecie istnieje wiele religii. Prawie każda religia twierdzi, że jest jedyną prawdziwą religią. Jest to bardzo mylące dla ludzi szukających prawdy lub szukających Boga. Kogo powinni słuchać? Kto ma właściwą odpowiedź? Która religia jest właściwa. A może wszystkie są właściwe? Czy wszystkie są dobre, gdyż z reguły uczą ludzi jak być dobrymi? A może wszystkie są złe? Rozważmy te pytania.
Słowo "religia" w Biblii oznacza "ceremonialne nabożeństwo, oddawanie czci Bogu". Jest to podstawowa definicja podawana w słownikach. Ale w dzisiejszych czasach słowo to odnoszone jest jakiegokolwiek zbioru wierzeń, niezależnie od tego czy jest w nich obecne oddawanie czci Bogu, czy nie. Według słowników, jest to druga definicja religii.
"Jest tylko jeden Bóg – jest on wczechobecny,
Jest tylko jedna religia – religia miłości,
Jest tylko jedna kasta – kasta ludzkości,
Jest tylko jeden język – język serca."
Pozdrawiam Was w Świetle.
Antonte1
Co za banalne zakończenie wpisu ...
I druga rzecz: Na jakiej podstawie powatpiewasz ze ludzie dziękują za spełnienie próśb? Siedzisz w ich głowach, słuchasz modlitw?? To, ze niektórzy proszą Boga o blahostki nie przekreśla mocy Bożej uwagi, jeżeli jest, myśle ze słucha i tych nieustannych próśb i równie częstych podziękowań ludzkich.
Wojciech P. P. Zieliński
@Antonte1 – o tym, że wielu ludzi nie dziękuje za spełniona prośbę napisałem na podstawie informacji zdobytych podczas rozmów z ludźmi. Obracam się w kręgach osób bardzo zainteresowanych duchowością. Ilekroć rozmawiamy o modlitwie, większość osób przyznaje, że nigdy (lub prawie nigdy) Bogu nie dziękowało za wysłuchaną prośbę. Co prawda nie prowadzę badań statystycznych na ten temat, ale rozmawiałem o tym już z tyloma osobami, że mogę wysnuwać jakieś wnioski (naukowcy czasami publikują wyniki analizy statystycznej w oparciu o badanie mniejszej grupy osób).
Co do zakończenia wpisu: może i banalne, ale podziękowanie uważam za wyraz dobrego wychowania. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że dziękuję Bogu, ponieważ jest Bogiem i należy mu się jakiś większy szacunek. Dziękuję każdej osobie, która mi pomaga. Bóg czy człowiek – nie ma znaczenia.
tarot
Często proszę o pomoc anioły, nie tylko w konkretnych sprawach , ale także o np siłe do pracy , do walki z przeciwieństwami losu. Bardzo mi to pomaga, taka chwila skupienia i zastanowienia się nad sobą.
Zawsze bardzo dziękuję za okazana pomoc.
Ryszard Gajdzik
To są piękne słowa Agnieszko.Wypowiedział je Sathya Sai Baba.Powiedział również "Bądź dobry,czyń dobro,dostrzegaj dobro." Najlepszą formą modlitwy jest modlitwa dziękczynna.
Dzięki Ci Boże za to,że pobłogosławiłeś moje życie pomyślnością.
Taka modlitwa wypowiedziana i wprowadzona w czyn przynosi znakomite rezultaty,gdyż wynika z wiedzy,że rezultaty już zaistniały a nie z prób ich osiągnięcia.
Karolina
To jak się modlimy zależy od stopnia świadomości. I nie żebym dzieliła ludzi na lepszych czy gorszych. Każdy jest na takim etapie na jakim ma być. Im większa świadomość tym mniej roszczeniowa forma modlitwy :)
To człowiek decyduje o swoim szczęściu, a cierpienie ma zawsze ukryte błogosławieństwo i cała sztuka w dostrzeżeniu tego błogosławieństwa.
Ta strona została znaleziona m. in. przez następujące frazy: proszenie boga, sztuka modlitwy, natarczywe proszenie boga, czy prosić boga, jak się modlić by bóg nas wysłuchał, jak prosić boga, prośba do boga o pomoc, najskuteczniejsza modlitwa do boga, jak prosić boga o pomoc, jak prosić boga o cud.