Poniosłem porażkę i jest mi z tym dobrze | Fot. Pixabay
To prawda. Poniosłem porażkę. Przyznam się nawet, że niejedną. W swoim życiu doświadczyłem tak wielu niepowodzeń, że nie byłbym w stanie ich tutaj wymienić. Jednakże musisz coś wiedzieć. Jestem bardzo zadowolony ze swoich porażek. Dlaczego? Czytaj dalej, by się dowiedzieć.
Abraham Lincoln to chyba najbardziej znany przykład... notorycznego nieudacznika. Zanim odniósł życiowy sukces, zaliczał niepowodzenie za niepowodzeniem. Moglibyśmy nawet zaryzykować stwierdzenie, że Lincoln to jeden z największych pechowców w historii. Pewnie niewiele byśmy się pomylili.
A jednak Abraham Lincoln został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wcześniej dwukrotnie bankrutowały jego firmy, poniósł kilka porażek w wyborach i przeżył załamanie nerwowe. Nic dziwnego, że nie wytrzymał. Mało kto byłby w stanie znieść tyle niepowodzeń.
Lincoln się jednak nie poddał i w 1860 roku objął najważniejszy urząd w Stanach Zjednoczonych. Miał wówczas 51 lat i mnóstwo porażek za sobą.
Jaki z tego płynie wniosek dla nas? Bardzo prosty: nigdy nie wolno się poddawać. Niezależnie od sytuacji należy przeć ostro przed siebie.
Nie ma się co oszukiwać. Niepowodzenia są wpisane w drogę, którą podąża ludzka istota. Bo widzisz, tak to już jest, że człowiek dążący do realizacji swoich marzeń będzie się co jakiś czas potykał. Jeśli jednak nie zatrzyma się w swoich dążeniach, osiągnie cel. Prędzej czy później.
Bez porażek się nie obejdzie. Co więcej, mają one istotne znaczenie na drodze rozwoju. Czynią człowieka mądrzejszym i silniejszym, bardziej uważnym i przewidującym. Kształtują charakter.
Znam pewnego człowieka, który od prawie dwudziestu lat zakłada i zamyka firmy. Zwykle wygląda to w ten sposób, że wpada na jakiś pomysł, a następnie przystępuje do jego realizacji. Większość biznesów upada po jakimś czasie, ale najważniejsze, że mój znajomy ciągle próbuje czegoś nowego.
Prawdę mówiąc, nie wychodzi na tym źle. Jego firmy przynoszą dochody – niewielkie, ale jednak. Czy firma odnosi sukces tylko wówczas, gdy działa przez wiele lat? W dzisiejszych czasach najbardziej liczy się elastyczność i umiejętność przystosowania do potrzeb rynku. Jeśli w jednej dziedzinie się nie uda, można bez większych problemów spróbować w innej.
Mój znajomy jest uważany za osobę odnoszącą ciągłe porażki. Prawda jest jednak taka, że jego rodzinie nigdy niczego nie brakuje, a pomysły i motywacja nie wyczerpują się. W dodatku, ilekroć coś mu nie wyjdzie, wyciąga wnioski na przyszłość i nie powiela swoich błędów.
Gdyby mnie ktoś zapytał, powiedziałbym, że porażka jest ważnym elementem odnoszenia sukcesów. Szczególnego znaczenia nabiera w kontekście rozwoju osobistego i duchowego. Człowiek, który chce stawać się coraz lepszy, musi od czasu do czasu „zaliczyć glebę”. Bo jak nauczyć się wstawać, jeśli się nigdy nie upadło? Jak nauczyć się rozsądnego gospodarowania finansami, jeśli choć raz nie umoczyło się gotówki w chybionej inwestycji?
Sam poniosłem w życiu niejedną porażkę i większość z nich bardzo dużo mnie nauczyła. Zwykle nawet nie postrzegam swoich porażek jako niepowodzenia. Jeżeli tylko przy okazji czegoś się ważnego nauczyłem – zakładam, że było warto.
Można powiedzieć, że kolejne porażki to schody, po których wspinam się do swoich celów. Oczywiście, żeby było jasne, odnotowuję również sukcesy i widzę swoje postępy. Ilekroć jednak coś mi nie wyjdzie, jak trzeba – przeprowadzam dokładną analizę zaistniałej sytuacji.
Ucząc się w ten sposób, pnę się w górę.
Myślę, że porażki nie są czymś złym. Wręcz przeciwnie. Są swoistym darem od losu; okazją do odkrywania, że coś w dany sposób po prostu nie działa. Szkoda, że tak wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy...
Obserwując innych, można zauważyć, że sukcesy prawie zawsze zaczynają się od porażek. Aby zrealizować swoje marzenia, musimy przecież tworzyć coś nowego, uczyć się nowych rzeczy; wprowadzać innowacje do swojego życia.
W tym tkwi cała tajemnica: w naszych reakcjach. Kiedy doświadczamy niepowodzeń, stajemy się swoimi największymi wrogami. Dlaczego? Ponieważ wówczas zaczynają działać naturalne mechanizmy obronne naszej osobowości. Chcemy zachować godność; oddalić od siebie ewentualne drwiny czy kondolencje. Unikamy jak ognia sytuacji, w której będziemy musieli przyznać się, że nam nie wyszło.
Nie lubimy przyznawać się do błędu. Odrzucamy go i zaprzeczamy jego istnieniu, póki możemy. Tak działa większość z nas. Tymczasem okazuje się, że można postępować zupełnie inaczej. Przestając bać się i wstydzić porażek, możemy spożytkować je na swoją korzyść. W jaki sposób to zrobić? Oto kilka przykładów:
Na zakończenie pozostaje mi tylko jedno: życzyć ci wartościowych porażek. I tylko takich.
Autor: Wojciech Zieliński
Spędzam sporo czasu na czytaniu o filozofii i psychologii, choć w rzeczywistości po prostu szukam pretekstu, żeby uniknąć zmywania kubków po kawie.
Zawsze chciałem pisać o rzeczach poruszających mnie osobiście. Największą frajdę mam wtedy, gdy mogę zgłębić jakiś fascynujący temat. Zwłaszcza że trzeba się nieźle napracować, by dojść do czegoś sensownego. A kiedy już dochodzę (tylko bez skojarzeń), chętnie dzielę się tym w Internecie. Z nadzieją, że komuś moje słowa pomogą...
Ta strona została znaleziona m. in. przez następujące frazy: poniosłem porażkę, ludzie którzy odnieśli sukces, ludzie sukcesu ciężka praca, ludzie sukcesu ludzie porażki, jeśli poniosłeś porażkę, jak ponosić porażkę.