Być ojcem

Co to znaczy być ojcem? | Fot. Pixabay

Być ojcem

Piszę ten artykuł trzy dni po pogrzebie mojego ojca. Miałem przygotować felieton na temat rozwoju duchowego, ale nie mogę przestać myśleć o wspaniałym człowieku, który tak niedawno opuścił ten świat.

Mój ojciec zawsze był dla mnie wzorem do naśladowania. Swoją rolę odgrywał w sposób bardzo rozważny. Koledzy ze szkoły czy studiów, mówiąc o swoich rodzicach, nie wyrażali szacunku czy choćby odrobiny wdzięczności za ich poświęcenie. Nie ma się co dziwić, wielu z nich nie mogło za bardzo liczyć na dorosłych. Ilekroć słuchałem ich opowieści, dziękowałem w duchu za swojego ojca. Nazywałem go "najwspanialszym tatą na świecie". Nie wiem, ile było w tym prawdy, ponieważ nie znam osobiście wszystkich ojców na Ziemi. Dla mnie jednak był królem rodzicielstwa.

Trzy dni temu stałem w kaplicy nad otwartą trumną i patrzyłem na spokojne oblicze starego mężczyzny. Ubrany był w swój ulubiony garnitur. Wielu ludzi obecnych na pogrzebie zdawało się być pogodzonych z ludzką śmiertelnością. Jakby to było coś niewartego głębszego zastanowienia. Nikt nie okazywał emocji. Sztywne sylwetki przesuwały się powoli i podchodziły do matki. Składały kondolencje, całowały w policzek i siadały w ławce. A ja patrzyłem na lekko uśmiechniętą twarz ojca i zacząłem zastanawiać się nad sensem życia.

Nie chodziło mi o to, że człowiek, którego kochałem najbardziej na świecie, był... no cóż, nie wiem, gdzie się znajdował. Wiedziałem tylko, że nie było go już z nami. Chodziło mi o to, jaki jest cel życia, skoro jego końcem jest śmierć. Po co to wszystko? Oto pytanie, które ludzkość zadaje sobie od zarania dziejów.

Kiedy miałem osiem lat, o mały włos nie utonąłem w jeziorze podczas rodzinnych wakacji. Nie byłem zbyt dobrym pływakiem, więc nie powinienem był zbytnio oddalać się od brzegu. Młodość i brawura zaciągnęły mnie jednak na głębszą wodę. W pewnej chwili straciłem grunt pod nogami. Zacząłem krztusić się wodą i tonąć. Byłem pewien, że zaraz umrę. Zimna woda zalała moją twarz, a ja biłem bezwładnie rękami na wszystkie strony.

Na szczęście po chwili poczułem silne ręce mojego ojca. Wyciągnął mnie z topieli i posadził na piasku w takiej pozycji, żebym mógł pozbyć się resztek wody z płuc. Moje życie nie zakończyło się tamtego dnia.
Taki był mój ojciec – zawsze troskliwy i cierpliwy. Odkąd pamiętam, traktowałem go jak najlepszego przyjaciela, zawsze wiedząc, że z każdym problemem mogę do niego przyjść. Nigdy nie odmówił mi pomocy.

Kiedy na pierwszym roku studiów moja dziewczyna zaszła w ciążę, byłem przerażony nie mniej niż przed laty w jeziorze. Mieszkałem wówczas z rodzicami i nie pracowałem zawodowo, więc posiadanie potomka wydawało mi się ciężarem nie do udźwignięcia. Dopiero po rozmowie z ojcem poczułem się na tyle odważny, by podjąć się wychowania własnego dziecka. Gdybym w tamtym okresie nie miał tak silnego wsparcia, nie wiem, co by się stało.

Ojciec przykładał wielką wagę do mojego kształcenia. Dbał o to, żebym czytał dużo książek, i rozmawiał ze mną o nich. Uczył mnie wielu pięknych rzeczy. Zanim poszedłem do szkoły, umiałem korzystać z narzędzi współczesnego świata i znałem wartość sumiennej pracy. Nie wiem, czy moja moralność byłaby tak wysoka, gdyby nie nauczanie ojca.

Niedawno rozmawiałem z mężczyzną pracującym w hospicjum. Wielu jego podopiecznych to osoby w podeszłym wieku lub nieuleczalnie chore. Człowiek ten regularnie organizuje spotkania osób bliskich śmierci, żeby mogli się wzajemnie wspierać i dzielić swoimi doświadczeniami, opowiadać o obawach oraz nadziejach. Co ciekawe, mój rozmówca wspomniał, że najczęściej swoimi emocjami dzielą się kobiety. Mężczyźni zazwyczaj nie lubią się otwierać. Wolą rozmawiać o sporcie lub polityce. Swoje cierpienia przeżywają w zupełnie inny sposób; uczucia najczęściej wyrażają przez działanie. Mój ojciec był podobny. Nie lubił rozmawiać o emocjach; wolał działać niż mówić. Graliśmy w piłkę za domem lub chodziliśmy na ryby – w ten sposób rodziła się niezwykle silna więź.

Wielu współczesnych mężczyzn ma kłopoty z nawiązaniem bliższych kontaktów ze swoimi dziećmi. Oni sami jeszcze potrzebują ojców, zamiast pełnić tę rolę w życiu kogoś innego. Może brakuje im świadomości, że za jakiś czas dzieci będą dorosłe i wszystko się zmieni. Może odpychają od siebie myśl, że sami kiedyś będą starzy i śmierć zacznie ich szukać. Wtedy będzie już za późno na zacieśnianie więzi.

Póki są młodzi, wędrują gdzieś umysłem; marzą i planują. Bawią się z synkiem, lecz są nieobecni duchem. A na starość zastanawiają się, dlaczego siedzą sami w mieszkaniu lub lądują w hospicjum.

To wszystko zależy od zaangażowania, jakie włożą w kontakty ze swoimi dziećmi, póki jeszcze jest czas. Mój ojciec był doskonałym przykładem człowieka, który rozumie, jak głębokie jest powołanie do ojcostwa i czego się wymaga od mężczyzny jako głowy rodziny.

Teraz sam jestem ojcem i od lat czerpię cudowną satysfakcję z czasu spędzonego z moimi synkami. To jest jak dawka świeżej energii wstrzyknięta bezpośrednio w duszę. Życie jest bardziej znaczące dzięki temu, że mogę dzielić się sobą i swoim czasem. Każda chwila spędzona w towarzystwie dzieci wzmacnia mnie, co nieodmiennie zadziwia wszystkich moich przyjaciół. Pytają mnie czasami, jak ja to robię, ponieważ im brakuje cierpliwości i modlą się o kilka godzin spokoju. Dzieci męczą ich i stresują. Odpowiadam w prosty sposób: tata mnie tego nauczył; po prostu robię to, co on robił, kiedy byłem dzieckiem. Nie czuję się tym zmęczony. Wręcz przeciwnie. Nie wkładam żadnego wysiłku w opiekę nad dziećmi. To całkowicie naturalne zajęcie, jak sen czy oddychanie.

Mój ojciec był człowiekiem obdarzonym głębokim zrozumieniem własnej natury. Nigdy nie robił czegoś, co by go przerastało. Gdyby uważał opiekę nade mną za zbyt ciężką pracę, prawdopodobnie trzymałby się z dala, pozostawiając dom na głowie żony. Nie pozwalał jednak swoim obawom przeważać nad rozsądkiem i wolą. Był ojcem z krwi i kości. Dbał o mnie tak, jak ja dzisiaj dbam o swoich chłopców. Wiedział, że dzieci potrzebują kogoś takiego.

Ojcowie na całym świecie zamykają się w ciasnych ramach kariery zawodowej, spotkań z przyjaciółmi czy zjazdów rodzinnych. Chętnie rozmawiają o sporcie i polityce z kolegami, ale z własnymi dziećmi nie potrafią rozmawiać na żadne tematy. Wydają się być odlegli, dystyngowani niczym władcy starożytnych królestw. A dzieci obserwują ich i uczą się. Rodzice dają im przykład i kształtują wzorce, które będą pokutować przez całe życie. Jeśli ty zmarnujesz dzieciństwo swoich dzieci, one zrobią to samo w przyszłości.

Bądź prawdziwym ojcem. Poza swoją rodziną nie szukaj chwały i bogactwa. One są bardzo ulotne. Nawet jeśli gruby portfel wydaje się solidny, gotówka kiedyś się skończy. Nawet jeśli będziesz w stanie kupić cały świat, nie uda ci się zawrzeć transakcji ze swoim dzieckiem. Nie kupisz od niego najważniejszej rzeczy: miłości i podziwu. Trudno nadrobić stracone lata. Naprawienie zerwanych więzi rodzinnych jest prawie niemożliwe. Jeśli nie chcesz w przyszłości zostać zapomniany i porzucony – nie zapominaj i nie porzucaj dzisiaj.

Autor: Konrad Muszyński

DOŁĄCZ DO MNIE

Bądź na bieżąco z nowościami pojawiającymi się na moich profilach społecznościowych:



PS. Ta nazwa nie jest pomyłką.

Szukaj na stronie

Ta strona została znaleziona m. in. przez następujące frazy: być ojcem, co to znaczy być ojcem, dobry ojciec, sukces w byciu ojcem, być ojcem i mężem, tatą być.